Łazienka Emme miała niebieskie
ściany, biały sufit, wyposażona była w to, w co powinna być wyposażona
przeciętna łazienka, był w niej też prysznic, chociaż nie było wanny. Kiedy z
niej wyszłam, Stworek nr1, Kity, poinformowała mnie ze skruchą, że ta łazienka
jest dość mocno wybrakowana, ale była bliżej…
Zaprowadziły mnie do głównego
pokoju, do którego wchodziło się bezpośrednio z dworu. Potężne drzwi wejściowe
właśnie zamykały się za Emme. Jej twarz
nie za wiele wyrażała, ale wydała mi się mocno podenerwowana. Ciągle pocierała
prawe ucho.
Kity popatrzyła z oczekiwaniem w
stronę zamkniętego wejścia, i spytała.
-A Dave ‘a nie ma z tobą, Emme-chan?
Emme spojrzała
na nią.
-Jeśli jeszcze raz wymienicie w tym domu imię Deva,
dostaniecie dożywotni zakaz wychodzenia na dwór. Jasne?
Nie oczekując na reakcję, Emme wyjęła
niebieską komórkę z otwieraną klapką, wybrała numer, i przyłożyła do ucha. Po chwili zmieniła
rękę, i przyłożyła telefon do lewego ucha, a prawe potarła.
-Seb? Znajdź mi chłopaków.
Chwilę słuchała
-O, są obok ciebie? Świetnie. Mają przyjść do dom.
Kolejna chwila przerwy.
-Mają w tej chwili przyjść do domu, jasne?
Drzwi otworzyły się. Emme zajrzała
przez ramię.
-No hej Emme…- Jake lekko pomachał dziewczynie ręką, szczerząc się
dość mocno.
Emme zatrzasnęła klapkę telefonu.
-Szybko wam poszło.
Przez drzwi wszedł Mike, drugi czarny,
i ruda. Mike spojrzał na mnie i zmarszczył brwi, ruda usiadła na kanapie i
patrzyła na Emme z miną konspiratora, a drugi czarny patrzył na Emme z lekkim
zakłopotaniem.
Emme spojrzała na szatyna z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
-Można wiedzieć jak mogłeś ją
zgubić?
Jake zrobił oburzoną minę.
-Jak to zgubiłem? Przez cały czas
wiedziałem gdzie jest.
Emme podniosła brew.
-Oczywiście. – powiedziała
lodowatym tonem – I na pewno wiedziałeś, kto ją tutaj eskortował.
Jake przez chwilę się zawahał, po
czym kilkakrotnie skinął głową.
-Tak, oczywiście że tak.
-Cudownie. Wiesz że twój uroczy wysłannik chciał zabrać
mi ją tuż sprzed nosa?
Jake westchnął.
-To nie moja wina! Spuściłem ją z
oczu na momencik, a jak odwróciłem się ponownie, to jej już nie było! Ma gorsze
ADHD od Luki!
Mike spojrzał na niego groźnie
-Luka nie ma ADHD.
Jake spojrzał na niego
niecierpliwie.
-Ty kochasiu się nie wtrącaj.
Mike zrobił się czerwony.
Luka wybrała sobie ten moment
żeby nie wytrzymać.
-A ja widziałam przed chwilą Dave
‘a, Emme-chan!
Uwaga wszystkich skupiła się na
niej.
-Dave?- Seb (drugi czarny)
spojrzał pytająco na Mike ’a – Co za Dave?
Mike wrzał. Jeśli okaże się… Jeśli
Luka z tym Dave ‘m…
-Spokój Romeo.- drzwi otworzyły
się, wpuszczając do środka osobniczkę w sportowych ciuchach i czapce- Ona go
mało obchodzi.
Kity i Rosie rzuciły się na nią
radośnie, i poprzyklejały do jej nóg. Cheza spojrzała na dziewczynę z
ciekawością.
-Jess- powitała dziewczynę Emme-
tak a propos, wiedziałaś po kim one żebrzą o słodycze?
Dziewczyna spojrzała na nią na
początku z lekkim zdziwieniem, po czym uśmiechnęła się.
-Tak myślałam, że cos musiałyście
przeskrobać, skoro tak entuzjastycznie mnie witacie, chociaż wiecie że nie mam
przy sobie niczego słodkiego.
Kity zrobiła skrzywdzoną minę.
-To było wyjątkowo krzywdzące,
Jess. Dlaczego myślisz, że przymilamy się do ciebie tylko wtedy kiedy masz dla
nas słodycze?
-Ja tak nie myślę, Kity.- Jess
uklękła przed dziewczynką i poczochrała jej włosy- Ja to wiem. Idź do Marco i poinformuj go, że masz u niego
szlaban.
-Chyba ‘idźcie i poinformujcie,
że macie’…?
Jess spojrzała na nią uważnie.
-‘Idź i poinformuj że masz’. TY
wpadasz na genialne pomysły, więc TY dostajesz kary. Rosie tylko się ciebie
słucha.- Podniosła się- TY masz pięć dni
szlabanu.- ruszyła w stronę korytarza.
Kity spojrzała za nią z lekko
przestraszoną miną
-Pięć dni? Za coś takiego?
Jess przystanęła z ręką położona
na klamce jakichś drzwi namyśliła się po czym odwróciła się do dziewczynki.
-Masz racje.- Kity leciutko
odetchnęła- Siedem dni szlabanu.
- Cooo?! Ale…!
Drzwi za Jess zamknęły się
cichutko. Kity naburmuszyła się.
-Siedem dni z Marco…
Wpadła jeszcze na pomysł i
odwróciła się z nadzieją do Emme.
-Emme- chan…?
Emme spojrzała na twarz
dziewczynki.
-Twój przełożony wydał ci rozkaz.
Kity nie dała za wygraną.
Podeszła do czarnowłosej i chwyciła za nogawkę spodni.
-Ale ty jesteś przecież wyższa
stopniem od Jess, więc możesz zmienić lub anulować jej rozkaz.
Drzwi otworzyły się ponownie.
Cheza zwróciła się do Luki.
-Duży ruch dzisiaj macie, co?
Rudowłosa skinęła z uśmiechem
głową.
-A czasami jest jeszcze gorzej.
Osobnik w okularach spojrzał po
malowniczym zebraniu, trzasnął drzwiami, i ruszył w stronę tego samego co Jess
korytarza.
Kity spojrzała błagalnie na Emme.
Czarnowłosej jakby to za bardzo nie ruszyło.
-Marco- powiedziała w stronę
odwróconego plecami chłopaka.- Kity ma u ciebie szlaban.
Chłopak przystanął. Po krótkiej
chwili odwrócił głowę w stronę osadzonej.
-A co?- spytał napastliwie – Sama
się bachorem nie może zająć?
-Nie, nie mogę.- rozbrzmiało lodowatym tonem (którego nie
powstydziłaby się nawet Emme). Odwrócił głowę, i spojrzał z irytacją w stronę
jego źródła. Jess stała oparta o futrynę drzwi z wściekłą miną. – Chce żeby
szlaban odbyła u ciebie.
-A ja nie chcę nadpobudliwego
bachora plączącego się pod moimi nogami.
Jess zmarszczyła brwi.
- To czego nie chcesz mało mnie
obchodzi.
-Tak samo jak mnie mało obchodzi
to czego ty chcesz.
Jess zacisnęła zęby.
-Powiem to inaczej. Rozkazuje ci
przyjąć Kity na szlaban.
-Rozkazywać to sobie możesz
tamtym gówniarom. Mi co najwyżej możesz buty szorować.
W Jess zabulgotało.
-Ty…
Chłopak nie dał jej dokończyć.
Przeszedł obok niej , otworzył jakieś drzwi, a wchodząc jeszcze rzucił.
-Jesteś tak miękka, że dziwię się
dlaczego te dzieciaki w ogóle cię słuchają.
Jess trzasnęła drzwiami. Marco
również. W salonie zapadła cisza.
-Nie jesteście głodni?
Po dwóch trzaskach, poczułam jak
zaburczało mi w brzuchu.
-Nie jesteście głodni?- spytałam
w głąb salonu.
Spojrzenia automatycznie
wylądowały na mnie.
-Ja jestem.- odpowiedziała
radośnie ruda. – Emme zrobisz nam coś?
-Może wam coś ukręcę ? Tak,
chętnie...- Emme potarła skronie. Spojrzała na Jake ‘a. Chłopak uniósł ręce w
obronnym geście.
-Ja dziękuję, nie jestem głodny.
Emme spojrzała na niego ciężko.
Ruszyła w stronę korytarza.
-No ja myślę.
-Wow, a teraz jeszcze myśli!
Gratulujemy!
Tego głosu nie znałam. Spojrzenia
innych skierowały się na drugiego czarnego, zwanego Sebem. Poszłam za ich
przykładem.
Seb miał lekko wściekłą minę, i
patrzył na swoją koszulkę.
-Idiota.- warknął na nią.
-Sam jesteś idiota!-
odpowiedziała obrażona koszulka.
-Mógłbyś chociaż raz przeprosić,
gburze.
-Już jej tak nie broń, bo pomyślę
że się w niej bujasz…
-Gnojek.
-Kochaś.
-Nie no chłopcy, proszę…- Jake
postanowił wtrącić się w kłótnię człowieczo- odzieżową.- Tylko się nie
pobijcie.
Równocześnie rozległy się dwie
opinie.
-Bardzo śmieszne.
-O, dobry pomysł, szefie! Miło
jak chociaż raz w życiu powiesz coś inteligentnego.
Jake chwilę jeszcze się uśmiechał
po czym dostał przebłyskiem.
-Seb,
jak można uciszyć to coś raz na zawsze?
Seb spojrzał na niego ciężko.
Koszulka
chłopaka jakby przyssała się do jego ciała. Na jej czarnej, gładkiej
powierzchni pojawił się… wizerunek czaszki… Która ewidentnie otworzyła…hm, no,
usta…
-Te, uważaj, jeszcze ci się
przyśnią takie koszmarne rzeczy jakich w życiu nie widziałeś!
-My nie sypiamy, Skull… Po za tym
prędzej sam byś się przestraszył…- za
argumentował Seb.
-Chyba ty!
Seb westchnął. Spojrzał na mnie i
zamyślił się.
-Przepraszam. – zagaił do mnie.
Czaszka na chwilę zamilkła, ciekawa. –Masz może jakąś spinkę, albo cokolwiek
małego?
Czaszka roześmiała się.
-Małego to masz…!- Seb.. oderwał
koszulkę od ciała. Ostatnia mina czaszki wyrażała lekkie zdumienie.
-Ej!, kto ci dał prawo mnie
przemieszczać, co?- dobiegł leciutko przytłumiony wrzask z okolic Sebowej
klatki piersiowej. Seb spojrzał na mnie wyczekująco. Ciekawe o co mu chodzi…
Do Seba podeszła mniejsza z
dziewczynek <stworek nr2>. Pogrzebała w kieszonce czerwonej sukieneczki,
i wyjęła jakiś kamyczek. Podała go Sebowi.
Seb wziął ostrożnie kamyk do
ręki, i włożył go sobie pod koszulkę, przez otwór na głowę.
-Te, Seb co ty ro…?- czaszce
urwało w pół słowa. Koszulka zafalowała leciutko.
Po chwili Seb wyciągnął kamyk,
rozejrzał się i włożył do szuflady stolika stojącego na środku salonu. Po
chwili z jej środka dobyły się wrzaski.
-Seb, w tej chwili mnie stąd
wypuść, słyszysz?
Seb zamyślił się.
-Trzeba by było znaleźć coś
tłumiącego dźwięki…
Mike podszedł do niego, spojrzał
na stoliczek i spytał.
-To było konieczne…?
Seb spojrzał na niego z
roztargnieniem.
-Co było konieczne?
Mike wskazał na wrzeszczący
stolik.
-Przeklejenie Skulla na kamień i
włożenie go do szuflady…
-Nie mów tego z taką miną, bo
jeszcze zacznę go żałować…
-O, ucichło- zauważyła ruda
pokazując stolik. Mike i Seb spojrzeli po sobie.
-Ha ha ha ha! Przechytrzyłem cię,
niedorozwinięty mięśniaku! – wrzasnęła tafla szkła wprawionego w drewniany
stolik.
Seb spojrzał na Mike ‘a.
-Myślisz, że on mówił do mnie?
Mike wzruszył ramionami.
-Raczej nie do
Rosie…[hahahahaha…]
Nachyliłam się nad stolikiem. Na
przezroczystej powierzchni widniał wizerunek czaszki, taki sam jak przed chwilą
na koszulce Seb’ a. Dotknęłam jej czoła. Seb zareagował
-Ej, nie doty…
Poczułam jak coś przysysa mi się
do palców. Czaszka ze stolika zniknęła, a na moich palcach pojawiła się jakaś
szara maź.
-Słyszę…- szepnęłam.
-Szkoda. – odezwał się ktoś za
mną.
Poczułam jak coś uderzyło mnie w
głowę.
Zemdlałam.
Marco chwycił Chezę w pasie nim
dziewczyna upadła na ziemie. Seb i Mike gapili się na chłopaka zdziwieni.
-Marco! – syknął Mike – Co ty, do
cholery, robisz?
Okularnik nawet nie zaszczycił go
spojrzeniem. Bez zbędnych ceregieli rzucił ciało dziewczyny na kanapę,
wcześniej pobrawszy szarą maź z jej palców do płaskiego pojemniczka. Rzucił go
w stronę Seba, (dodam że udało mu się je złapać).
-Jeśli chcecie szukać kolejnej to
proszę bardzo. – rzucił - Ale ci na górze raczej nie będą tym zachwyceni.
Mike zmarszczył brwi.
-Nie rozumiem…
Marco spojrzał na niego ze
zniecierpliwieniem. Westchnął.
-Ona słyszy wszystko jeśli tego
chce. Z moich obserwacji wynika, że jest
wybitnie ciekawska. Zwłaszcza jeśli idzie o myśli innych.
-Nadal nie rozumiem dlaczego
musiałeś pozbawić ją przytomności. Co w Skulu jest takiego czego do tego
stopnia nie powinna słyszeć?
Marco spojrzał na Seba.
-Ty rozumiesz, prawda?
Patrzyli na siebie. Seb ledwo
zauważalnie skinął głową.
-To by ją zniszczyło, tak?
Marco lekko uniósł kącik ust.
-Miło wiedzieć że przynajmniej
jeden z was przejawia objawy inteligencji.
Mike zacisnął pięści.
-Co to niby miało znaczyć, co?
-To co miało znaczyć.- Marco
powędrował do swojego pokoju.
-A. – przypomniało mu się
jeszcze.- Radziłbym wam nie dawać się jej dotknąć. Wsiąka dużo informacji jak
gąbka, a jest na tyle nieinteligentna że
może wypalić z jakąkolwiek informacją w najmniej oczekiwanym momencie.
-Skąd ty niby tyle wiesz?- spytał
Mike.
-2 godziny badań w naturalnym
środowisku.- Marco zamknął za sobą drzwi.
-Głupi ważniak. – prychnął Mike.
-Ona umarła?- przerwała sekundę
ciszy zaciekawiona Luka.
Chłopacy spojrzeli na rudowłosą z
lekko niedostrojonymi jeszcze do jej działań mózgami.
Równocześnie zrozumieli. Popatrzyli po sobie. Spojrzeli na Lukę. Spojrzeli na
Chezę. Wpadli w panikę.
Emme weszła do pokoju pierwsza,
Jake wszedł za nią, i zamknął za sobą drzwi.
Emme wskazała gestem swoje łóżko.
Jake uśmiechnął się szeroko.
-To jakaś sugestia….?- spytał.
W pięć sekund później siedział
cichutko na samiutkim skraju łóżka, a guz na jego głowie spokojnie sobie rósł.
Emme przysiadła na krześle
naprzeciwko.
-Mówiłeś, że to zadanie jest za
proste jak na twoje standardy.
Jake żachnął się.
-Nie mówiłaś, że są tu ludzie z
Half- u.- skonfrontował jadowicie. Emme spojrzała na niego uważnie.
-Nie miało ich dzisiaj tu być. Do
ostatniej chwili było mówione, że dziewczyna ma przyjechać do Rzymu. Informacje, że mam ją odebrać dostałam
dopiero popołudniu.- urwała na chwilę- Nie miałam pojęcia że ten dupek tu
został!- powiedziała stanowczo rumieniąc się lekko.
Jake spojrzał na dziewczynę
uważnie.
Po sekundzie Emme opanowała się.
-Nawet jeśli zostaliście
zaskoczeni…- pokręciła głową- Tym bardziej nie rozumiem jak mogłeś pozwolić jej
się zgubić!
Jake zaoponował.
-Nie zgubiłem jej WTEDY. Zgubiłem
ją jak byliśmy przy fontannie!- urwał – To znaczy zgubiliśmy. – pauza – ONI ją
zgubili…-wiadomo…- No bo byliśmy w tej fontannie, w sensie w wodzie, i potem oboje z Mikiem byliśmy mokrzy, no
nie? Wyszliśmy, Luka nas zagadała, potem Seb się przypałętał, odwracamy się a
jej nie ma!- Jake przez chwilę głęboko oddychał, wymęczony potokiem słów oraz
niezwykle żywą gestykulacją.
Wzrok Emme raczej nie był zbyt mu
przychylny.
-Ta, zgubiliśmy ją jak tamci się
pokazali…
Emme wstała,
chwyciła telefon i wybrała numer. Przyłożyła komórkę do ucha.
Jake
patrzył na to z trochę przestraszoną miną.
-Emme, chyba nie chcesz..?
-Halo?- po drugiej stronie odebrano- Diego? Zgłaszam, że
Cheza Coraggio cała i zdrowa znalazła się w ‘Czarnym Kruku’.- spojrzała z uwagą
na Jake’ a- Chciałabym także dodać, że twoi podopieczni … -tu zastanowiła się
lekko - można powiedzieć, że odegrali kluczową rolę bezpiecznym dotarciu tu
dziewczyny.- chwilę nasłuchiwała.- Rozumiem. Przekażę. Bye
Ledwo
dziewczyna się rozłączyła, Jake poderwał się i mocno objął ją ramionami.
-Zostaw mnie!
-Dzięki! Jesteś wspaniała!!
Dziewczyna odepchnęła go
stanowczo.
-Nawet nie wiesz, jak tego teraz żałuje…- spojrzała na jego
wniebowziętą minę- Diego stwierdził, że nie ma sensu, żebyście dłużej tu
siedzieli. Wasz pociąg odjeżdża jutro o 10.00. Lepiej idź już się pakować.
-Yes, sir!- Jake żartobliwie zasalutował, i wybiegł z
pokoju.
Emme postała jeszcze chwile, po
czym ciężko usiadła na łóżku. Przygładziła lekko zauważalną fałdkę szpecącą
równiutką powierzchnię pościeli.
-Po raz kolejny wygraliśmy…- szepnęła w zamyśleniu. Wyjrzała za okno.- Jak to
jest, że mimo tych wszystkich porażek nadal tutaj jesteś..?
Jake wparował do salonu.
-Co robicie, maluchy?
Po
sekundzie przystanął i zawiesił się. Wyciągnął palec wskazujący, pokazał nim na
leżącą na kanapie blondynę, i zapytał.
-Dlaczego ona tam leży?
Mike i
Seb wymienili spojrzenia i podjęli męską decyzję.
-To Marco!- stwierdzili równocześnie, oboje wskazując na
korytarz za plecami szatyna.
-To przez niego!
-My nie mamy z tym nic wspólnego!
-Wziął przyszedł i walnął ją w głowę!
-Zareagować nawet nie zdołaliśmy!
-Jakuś, zrobisz mi coś do jedzonka?
Luka najwyraźniej nie
miała zbyt dobrego wyczucia chwili, poza tym, najzwyczajniej w świecie,
dyskusja nie wydała jej się zbyt interesująca.
Jake popatrzył na nią, spojrzał na Mike’ a i uśmiechnął się
szatańsko.
- Poproś Mikusia, on ci z wielką chęcią zrobi czegokolwiek
byś nie chciała.
Mike obruszył się.
-Wcale że nie!
-Nie? – Luka spojrzała na niego kocimi oczami.
-To znaczy tak!
-Taaak?- uśmiech Jake rozciągnął się na jeszcze więcej
kilometrów.
-Idź się utop!
-Niestety… Pamiętasz? Aqua
coś tam odłączył… Wody nie ma…
-W kiblu na pewno jest…
-Przepraszam?- wtrącił Seb.- Nie powinniśmy jej gdzieś
przenieść? Jak Emme to zobaczy…
Wszyscy troje zobaczyli minę swojego mentora Diego,
dowiadującego się o dopuszczeniu przez nich tak iście nieszlachetnego czynu.
-Nie wiem czym się martwicie.- wtrąciła Sebowa czacha.- Przecież
i tak to Jake oberwie.
Komentarz Skulla został taktownie pominięty chwilą ciszy.
-Tak- zgodził się Jake- ona nie może się dowiedzieć….
Z drugiej strony, mogła to być zwyczajna ignorancja jego
osoby, tfu, szkieletu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz